Windows Update i jego osobliwości
Musiałem zainstalować SP2 do swoich Okien. Zostawiłem włączone aktualizacje automatyczne (Windows Update), a co mi szkodzi. Błąd… Nie jestem bezpośrednio podłączony do neta, stoję za firewallem, w sieci jest jeszcze jeden, na bramce. Wyłączyłem. Dlaczego?
Z początku mi to nie przeszkadzało; zazwyczaj nie robię niczego absorbującego w tak wielkim stopniu kompa, aktualizacje sobie czasem „porzępoliły” symfonie na HDD, łatki się instalowały, wszyscy byli chyba zadowoleni. Do czasu. Samych update’ów naściągało się z czasem blisko ~300MB, system zaczął działać coraz wolniej. W końcu doszło do tego, że po kilku godzinach działania XP zaczynały się dziać zeń różne dziwne rzeczy – znikały czcionki z ekranu (tj. „fizycznie” wyświetlany tekst był, ale nie sposób było go odczytać, sic!), operacje IO były utrudnione albo niemożliwe.
Święty by nie wytrzymał, w końcu wysiadły mi nerwy. Sprawdziłem wszystkie usługi, nic – dalej to samo. Przeinstalowałem sterownik od karty graficznej (wbrew pozorom, zależy od niego więcej niż Ci się może wydawać) – jw. Ściągnąłem DirectX Uninstaller i przywróciłem „starą” (czyli 9.0c bez dodatkowych uaktualnień) wersję. Krok radykalny, ale okazał się skuteczny. Jak na razie, wszystko jest w porządku, ciekawe, czy się taki stan utrzyma.
Na dodatek, mam wrażenie, że okienka jakby trochę przyspieszyły…
Amerykę odkryłeś .
Ja w sumie użyłbym polecenia format c: żeby szybciej chodził.
Windows rzęził mi, że szok, szczególnie, gdy pracowałem na plikach.
A Linux? Mam tylko malutkie sonaty na HDD .