Szczebrzeszak w Warszawie – okiem małomiasteczkowca
Przyznam się bez bicia, że do tej pory nigdy nie byłem w Warszawie. Jedyne z takich większych miast, to takie niezbyt daleko ode mnie leżące, typu Lublin i okoliczne. Tak więc, wyjazd praktycznie pobieżnie zaplanowany wypadł od razu na głęboką (jak dla mnie) wodę – Warszawę.
Kiedy zapadła decyzja o wyjeździe, od razu przystąpiłem do planowania. Ok, tylko gdzie ruszać, jak się dostanę na miejsce? Jak się dostać? Fakt, Wschód, ale chyba da się jakoś do Stolicy dostać w inny sposób niż własnym środkiem lokomocji, nie?
A więc, po kolei:
przygotowania…
Szybkie przejrzenie jakiejś strony z rozkładami: ile tylko busów z Zamościa startuje w trasy, zaledwie jedna linia kursuje do Warszawy. Ma to – oczywiście – swoje wady – miejscówkę trzeba sobie rezerwować co najmniej „półtora dnia” wcześniej – inaczej nie pojedziemy albo trzeba będzie cztery godziny jechać na stojaka. Swoją drogą – był taki delikwent podczas mojej podróży. Stał chyba dwie godziny dopóty, dopóki gdzieś po drodze ktoś nie skończył trasy w innym miejscu niż Warszawa. Można było jeszcze jechać PKS-em, ale miałem rezerwację na busa, to co sobie będę? ;]
Zbyt długo się nie rozglądałem, ale okazało się, że na tej trasie kursuje również PKS o w miarę interesujących porach (z dworca, w Zamościu wyjeżdża raczej o bezsensownych godzinach; źle szukałem jednak, ale o tym później).
Ok, transport załatwiony, trzeba pomyśleć, co na miejscu. Posiadając zero orientacji w układzie urbanizacyjnym miasta stołecznego, zacząłem rozglądać się po Sieci, jak trafić na miejsce docelowe. Trochę pogooglałem, ale zanim odsiałbym ziarno od plew, to by mi zdążył bus uciec mimo, że wyjeżdżał dopiero następnego dnia.
Parę osób wie, że od jakiegoś czasu (pierwotnie, na opisywanie małych potyczek w deweloperce, a nie pisanie o tym, kiedy właściciel chodzi do tzw. Wujka Czesia) posiadam konto na Blipie. I wystarczyła jedna wiadomość, by po trzech minutach dowiedzieć się w jaki sposób trafić na miejsce. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony i nie żałuję czasu poświęconego na założenie konta. :]
Jeszcze zrzucenie najważniejszych informacji na telefon, wydrukowanie mapki z Google Maps i naznaczenie trasy, można ruszać w drogę.
…w trasie…
Bus bodajże spóźnił się na postój (dokładnie nie pamiętam ;P). Chaotyczna trochę organizacja, bo okazało się, że operator zarezerwował o jedno miejsce za dużo. No nic, spowodowało to, że przez jakąś godzinę musiałem podróżować stojąc…
Jakkolwiek, gdy w końcu udało mi się usiąść, mogłem wreszcie poobserwować trochę drogę. Bus podróżuje 4 godziny, ale nie bez powodu; jazda po miejscach zabronionych (tzw. pasy wyłączone z ruchu), CB radio, itp… W końcu, dotarłem na miejsce, pod PKiN. I właśnie, przydała mi się wydrukowana wcześniej mapka – do metra udało mi się trafić bez problemu. Krótkie rzucenie okiem po peronach, trafiłem do (przypuszczalnie) właściwego wagonu. Rozkład nad drzwiami (od środka) – kolejność na odwrót. Na szczęście, to tylko w odwrotną stronę rozplanowane (IMHO). Byłem jednak pod wrażeniem, ponieważ jeszcze nigdy mnie tak pozytywnie nie zaskoczyła komunikacja miejska. Kilka minut, szybko, tanio. :]
…w mieście…
Następnego dnia, cel planowanej podróży, też przydały się mapki z GM. IMHO, jedną z najbardziej przydatnych rzeczy są przejścia podziemne; nie to, co np. w Zamościu – jest jedno felerne skrzyżowanie, na którym świeci się czerwone jednocześnie dla pieszych i dla samochodów. Nie dość, że trzeba czekać 5 minut na przejście, to jeszcze nikt nie może w tej chwili skorzystać z jezdni mimo, że można by było spokojnie zapalić zielone dla pieszych…
Warszawiacy byli również pomocni – każdy zapytany przeze mnie Warszawiak pomógł mi w osiągnięciu celu. ;]
…powrót
Ok, trzeba w końcu wrócić do domu. Okazało się, że w drogę powrotną wszystkie busy również były zajęte – pomimo, że ta linia kursuje chyba ponad 10 razy w ciągu doby. Znowu przydał się internet (:P), po kilku minutach szperania znalazłem PKS-a do Tomaszowa Lubelskiego, który jeździ codziennie – oraz, jak się później okazało, również do Warszawy. Chciałem zarezerwować bilet, ale już było ciut za późno (nie zdążyłem usłyszeć, chciałem jak najszybciej odłożyć słuchawkę :P). Dlaczego jak najszybciej? Ano, infolinia PKS jest numerem audiotele (sic!) płatną 2,44 z VAT/min. Moje poirytowanie powiększał dodatkowo fakt, że przez pół minuty grała sobie melodyjka i operatorka nie podnosiła od razu słuchawki. Zresztą, jej głos wyraźnie wskazywał na to, że siedzi w centrali, bo musi…
Nauczony doświadczeniami z busem, postanowiłem wyruszyć na Dworzec Zachodni w celu dokonania rezerwacji. Ok, plan działania, kolejna mapka z GM (z kreską-trasą namalowaną w Paincie ;P) i w drogę. Metrem no problem, tylko co dalej. W końcu udało się namierzyć właściwy tramwaj. Powrót po bilet (bo tutaj na przystankach kiosków nie ma, dla mnie nowość), tym razem czasowy. W tramwaju dźwięk charakterystyczny dla „ding” w Windows 95… Przypomniały mi się stare czasy, che che. ;] No i zapowiadacz po tym dźwięku. ;] Coś niespotykanego (u mnie).
Szczerze mówiąc, to zwątpiłem, gdy dotarłem na miejsce. Gdzie szukać dworca pośród dziesiątek Chińczyków na straganach? Gdy go znalazłem, to gdzie jest informacja? Jakoś udało się jednak odnaleźć…
Bilet kupiony, trzeba wrócić po bagaże. Wracałem jednak trochę starszym modelem tramwaju; nie było „zapowiadacza”. Z tego powodu, pomimo faktu posiadania przeze mnie mapki, wysiadłem dwie ulice za daleko i musiałem potem nadrabiać.
Podczas ponownej drogi na stadion cztery razy szukałem wyjścia z podziemi, ale to szczegół.
Podróż PKS-em była już trochę innego standardu niż busem; i więcej miejsca na nogi, i odrobina wygody więcej. Fakt faktem, nie ma nic za darmo – PKS jechał 5 godzin…
Moje osobiste wnioski
- opłaca się kupować bilety czasowe
- kranówka, to nie woda (jak ja kocham Wschód – można pić bezpośrednio z kranu, ile wlezie)
- odgłosy z rur kanalizacyjnych potrafią nowicjusza utwierdzić w przekonaniu, że ktoś się kręci w nocy po mieszkaniu
- metro powinno być w każdym mieście
- …albo tramwaje
- 2.80zł za bilet Szczebrzeszyn-Zamość podmiejskim, to zdzierstwo
- jadąc busem trzeba mieć stalowe nerwy bądź nie oglądać drogi
- drogi poza województwem lubelskim są jednak przyzwoite
- jest sens jeździć tramwajami (w porównaniu z autobusami; mają przecież więcej przywilejów na drodze :P)
- w Polsce, w blokach jednak istnieją działające domofony
- i w Warszawie łącza potrafią nawalać
konkluzja…
Chciałbym na koniec podziękować Mateuszowi za gościnę, dwie i pół kartki papieru oraz truskawki. ;]
Czemu? Czyżby po 4 godzinah ujawniała się choroba lokomocyjna?