Kilka powodów, którymi Windows potrafi wkurzyć
Ostatnio pisałem o mocnych stronach Windowsów. Jednak nie da się stworzyć idealnego oprogramowania. Dzisiaj napiszę parę słów o tym, co mnie denerwuje w Okienkach.
Materiałem badawczym jest Windows XP Home SP2, Vista jest dla mnie taką nań „naroślą”.
- Dołączenie nowego sprzętu powoduje nieodwracalne zaśmiecenie systemu.
Jeśli ktoś myślał, że podłączając np. pendrive’a do komputera system instaluje sterowniki obecne tylko na czas jego użytkowania, to się grubo myli. Niestety, po odłączeniu można wciąż znaleźć wpisy-śmieci w menedżerze urządzeń z tą różnicą, że wymagają one uaktywnienia widoku ukrytych urządzeń. Jest to bardzo irytujące i o ile w przypadku jakichś prostych, typu pendrive, drukarka, to to nie przeszkadza, ale bardzo denerwujące jest to w przypadku kart sieciowych. Wystarczy taką podłączyć na chwilę do komputera i śmietniczek się powiększa. Windows NIE USUWA wpisów dotyczących kart i zostają martwe wpisy w menedżerze urządzeń, których nie da się zbyt łatwo usunąć (urządzenie może być wymagane do rozruchu komputera). Nie pamiętam dokładnie, ale przepięcie do innego gniazda PCI owocuje dokładnie tym samym skutkiem.
- Idiotyczne odmontowywanie napędów
Mamy dwa dyski twarde, z czego tylko na jednym z nich zainstalowany jest system. Z drugiego korzystamy sporadycznie oraz mamy włączone oszczędzanie energii. Kończymy pracę, zamykamy system. Pomimo, że żaden odczyt/zapis do tej pory nie miał miejsca, to system włącza napęd na dosłownie sekundę i wyłącza zasilanie. To samo jest ze znajdującymi się w napędach płytami optycznymi. IMHO zupełny bezsens…
- Próba odczytu z płyty CD zamula system
Między innymi z tego powodu ograniczam korzystanie z dysków optycznych do minimum. Fakt, szkoda miejsca na niektóre zbiory i można je bez problemu składować na DVD, ale rozpędzanie kompaktu w napędzie w jakiś dziwny sposób absorbuje system. Dopóki płyta nie wejdzie w maksymalne obroty, dopóty z systemu nie da się korzystać. Fakt, niby kilka sekund, ale potrafi zdenerwować.
- Przełączenie urządzenia do innego portu USB powoduje znalezienie „nowego” sprzętu.
Ot, to jest dla mnie trochę dziwny bubel; jeśli mieliśmy podłączoną kamerkę internetową do portu A i podłączymy ją do portu B, to system nie jest w stanie skorzystać z poprzednio zainstalowanych sterowników tylko instaluje je od nowa. Nie rozumiem tego, za Chiny…
- Korzystanie ze skanera dołączonego do portu równoległego skutkuje zużyciem CPU na 100%.
Skaner jest podłączony, sprawny, ogólnie wszystko działa. Lecz gdy z niego skorzystać, to zużycie procka sięga zenitu. No i nie mogę pojąć, czemu to tak się dzieje pomimo, że port ma włączone wykorzystywanie DMA. I jak tu to zrozumieć…?
- Filozofia rejestru
Gdyby się tak przyjrzeć wszystkiemu, co się dzieje w systemie, to tak naprawdę wszystko skupia się wokół centralnego rejestru. Nawet, gdy użyszkodnik niczego nie robi, to wykonywane są setki zapytań w ciągu sekundy. A tak naprawdę, nic z tego nie wynika. Jeśli chodzi o kreatory, etc, to są one w rzeczywistości graficznym interfejsem obsługującym wybrane gałęzie rejestru. Czasem to jest pomocne, czasem służy ukryciu niektórych parametrów, czasem irytuje wykonanie – choćby konfiguracja połączeń sieciowych – po kliknięciu zamknij trzeba odczekać kilkanaście sekund, aby zmiany zostały wprowadzone. Ot, niedopita kawa któregoś z programistów. Nie wiem, jak to jest w przypadku SP3, ale wątpię, aby się coś więcej zmieniło.
- Bez zewnętrznych narzędzi nie przeżyjesz
Żeby geek mógł komfortowo pracować z systemem, potrzeba co najmniej kilkunastu narzędzi (defragmentator, odpluskwiacz, itp), które dodają brakującą funkcjonalność. Bo np. wbudowany defragmentator jest beznadziejny. No, w przypadku Windows 2k wzwyż jest już trochę lepiej, ale starsi wyjadacze pewnie pamiętają słynny defragmentator, który robił z dysku twardego perkusję. No i te cieszące oko 10% po pierwszych paru sekundach działania. Ale tylko przez pierwszą godzinę.
- Dostosowanie systemu wymaga spędzenia paru godzin
Huh, linuksiarze-konsolowcy zasłaniają się, że pracując z systemem trzeba wykazywać się doświadczeniem i jego znajomością. W przypadku Windows nie jest wcale inaczej. Rejestr jest jak dżungla, jak nie wiesz, gdzie czego szukać, to zginiesz. Trzeba dużo bardziej uważać niż w przypadku Uniksa.
- Szyfry rejestru
Wiąże się to z powyższym punktem; nazwy urządzeń zamiast jakichś sensownych identyfikatorów posiadają GUID, którego znaczenia próżno się łatwo dokopać. Ot, zero logiki… Tylko strata czasu.
- System w formie out-of-the-box (zaraz po instalacji) nie nadaje się do użytku
IMHO bez poświęcenia paru godzin (wprawne osobniki potrzebują na to max godziny) na konfiguracje OS-u nie da się z tego systemu normalnie korzystać. Wkurzające dymki podpowiedzi, cukierkowe tematy pulpitu, które tylko spowalniają system, niepotrzebnie włączony debugger generujący na dysku śmietnik, Messenger, z którego korzystają nieliczni, zapora, która powinna stać na wodzie, a nie w systemie… Można dość długo wyliczać…
Więcej mi się jakoś nie rzuciło w oczy/przyzwyczaiłem się/nie pamiętam; niepotrzebne skreślić. Mimo tych wad, świadomie pracuję w tym środowisku. Każdy system ma swoje wady.
Dopisz jeszcze sposób instalacji oprogramowania.
Na każdej stronie inaczej umieszczony odnośnik do pliku. Niekiedy trzeba się napocić albo przedrzeć przez masę informacji o wersji komercynej.
Do tego dochodzi jeszcze to, że niemal każdy program ma swój indywidualny instalator i wraz ze sobą wnosi „odinstalator”. Chyba, że korzysta z Windows Installera (.msi – jak .rpm/.deb, trochę).
O próbie masowej instalacji czy dezinstalacji nie wspomnę.
No… Jeszcze dochodzą błędy typu odrzucanie konfiguracji IP. W sumie to dotyczy Visty, ale jednak. Przez to facet na infie nie może ściągać exeków, czytać o torrentach, bo dopóki nie ma adresu z pewnej puli, może się najwyżej nawkurzać, hihi
.
Bez zewnętrznych narzędzi nie przeżyjesz
Tu jeszcze można dopisać, że np. domyślny pasek Windows jest niemal kompletnie niedostosowywalny i trzeba pół systemu zastąpić dodatkową aplikacją, by np. mieć zegarek po lewej albo usunąć przycisk Start.
Jeszcze można dorzucić nieudolne próby posiadania „flicker-free” uruchamiania i wyłączania. Zwykle po dwa razy widać zanikanie pulpitu, a uruchamianiu towarzyszy „Zapraszamy”, widok pulpitu Windows a potem parę minut ładowania się programów…