HTML 5 – czy to ma sens?
Jak to zwykle bywa, przeglądam dzisiaj sobie RSS-y, patrzę – news (gwoli ścisłości, moja domena nie jest powiązana z tym serwisem) – W3C opublikowała HTML 5.
Tylko, czy każda kolejna specyfikacja tak naprawdę ma sens…? Webmasterów można podzielić na dwie grupy
Są to idealiści i praktycy. Wczoraj miałem okazję dyskutować o tych kwestiach z Liviem i właśnie taki podział przyszedł mi do głowy.
Przedstawiciele z obu grup doskonale znają kod i zawiłości z problematyki www-designu.
Tylko, że między nimi jest istotna różnica… „Wprowadzonego” przeze mnie podziału w ogóle by nie było, gdyby nie felerny Internet ExploDer. To on „pracuje” na hamowanie rozwoju (czytaj: w ogóle nic nie robi) technologii hipertekstowych. Choć inne przeglądarki nie są bez winy (np. Firefox i generated content oraz brak wygładzania czcionek w Operze dla obiektów posiadających przezroczystość, ale to ostatnie nie jest już takie „przeszkadzające”), to nie hamują one rozwoju tak jak IE6…
Webmaster idealista olewa zupełnie „przeglądarkę” Microsoftu i wykorzystuje w pełni możliwości, jakie dają współczesne przeglądarki. Efekt? Nowoczesne i lekkie strony. STOP! Ale w IE? Począwszy od małych szczegółów, a na kompletnym rozrzuceniu układu strony skończywszy. Wszystko. Potencjalnego zleceniodawcy raczej on nie zainteresuje. Powód? Dla niego zazwyczaj nie liczą się używane technologie, tylko uzyskiwany efekt. Jeśli ten zleceniodawcy nie zadowala, musi rozejrzeć się za innym zajęciem, z powodu konkurencji…
Webmaster praktyk dąży do tego, aby tworzone strony wyglądały tak samo we wszystkich przeglądarkach, z IE włącznie. Tworzy kompatybilne i zazwyczaj lekkie strony. Przygotowuje drugą „wirtualną” wersję w postaci osobnego arkusza stylów przeznaczonego wyłącznie dla IE; musi dorzucać do kodu niepotrzebne dla innych przeglądarek warstwy, ponieważ m. in. Opera czy Firefox sobie zazwyczaj radzą ze skomplikowanymi układami bez takich obejść.
Do czego zmierzam? To był taki wstęp do właściwego artykułu nt. HTML 5. Jak to się rysuje? Webmaster idealista bez problemu zastosuje najnowszą specyfikację w paktyce i wykorzysta wszystkie oferowane przez nią możliwości.
A drugi, webmaster praktyk? Zastanowi się po kilka razy, czy może sobie pozwolić na użycie najnowszej specyfikacji. Oczywiście, z powodu IE. Często po prostu zignoruje nowoczesność z powodów czysto praktycznych – IE tego nie obsługuje. Owszem, niektóre rzeczy można „emulować” poprzez skrypty bądź expressions, ale…? Co w sytuacji, w której polityka zabezpieczeń przeglądarki nie zezwala na wykonywanie skryptów ani „aktywnej zawartości”? Zonk… Tak samo ma się sprawa z np. tagiem <video />. O ile przeglądarki sobie poradzą z tym bez problemów (wszak mają włączone opcje autoaktualizacji bądź już obsługują nowe technologie), to do IE prawdopodobnie będzie trzeba instalować kolejną wtyczkę… Znając lenistwo użytkowników oraz teorię „a po co?” można stwierdzić, że rzadko kiedy do tego dojdzie…
I tutaj ma miejsce otwarty dylemat – jak dojść do konsensusu? Wyperswadować użytkownikom przez komunikat, że używają starej przeglądarki, trzeba ją wymienić i już? A co w sytuacjach, gdy ten nie ma możliwości zainstalowania jakiejkolwiek innej? Czy może stracić kilka godzin swojego życia tylko dlatego, że cały układ rozjeżdża się z powodu jednej linijki napisanej kursywą (sic! Jakiś czas temu spędziłem 4 godziny, słownie: CZTERY GODZINY, żeby dojść, iż cały lay rozjeżdża się w IE6 z powodu jednego zawijanego zdania pisanego kursywą)?
Podsumowując, nowe technologie pozostaną tylko i wyłącznie na papierze dopóty, dopóki nie będą one obsługiwane przez wszystkie liczące się przeglądarki (IE ma gdzieś w granicach 40% rynku)… Taką samą przyszłość, niestety, „wróżę” HTML 5…
Jakie jest Wasze zdanie, Czytelnicy?
Czyli można wyjść z założenia, że gdyby nie M$IE to sugerowany przez Ciebie podział na „praktyków” i „idealistów” zanika. Byłoby to z pewnością zdrowszym wyjściem niż wyczekiwanie (bądź też nie) na ucywilizowanie się IE. Co do samego HTMLv5, wydaje się, że ostatnie zdanie będzie prorocze… Pozdrawiam