36i6 – spam i bezczelność BOK
Problem spamu nie jest chyba nikomu obcy. A jeśli jest, to można mówić o wielkim szczęściu. O ile w przypadku konta e-mail standardem są odpowiednie filtry na serwerach usługodawcy/w kliencie pocztowym, to na telefonach komórkowych jest to problem dość uciążliwy.
Owszem, na wielu smartphone’ach można bez problemu zainstalować programy filtrujące zawartość SMS, ale załóżmy, że telefon ma dla mnie dzwonić i umożliwiać pisanie SMS. Załóżmy…
Moją batalię względem Orange ws. niezamówionej informacji handlowej już chyba znają wszyscy czytelnicy. Jednak z powodów braku zasięgu pomarańczowego operatora, byłem zmuszony do skorzystania z jakiejś oferty działającej na stacjach bazowych Plusa. M.in. ze względu na bardziej atrakcyjne pakiety internetowe, wybór padł na ofertę 36i6. Oczywiście abonament nie wchodził w grę. Ale pomińmy ten aspekt, jest on mało istotny.
ebok
Elektroniczne Biuro Obsługi Klienta jest chyba każdemu znane. Można wszystkim fajnie zarządzać. I jest tam jedna kluczowa podstrona służąca zarządzaniu zgód:
Wszystko fajnie, cofnąłem zgodę na wysyłanie informacj marketingowych. Ok, łudziłem się, że coś to pomoże. Tak, to było złudzenie, gdyż w niedługim czasie – jak na złość – przyszła znowu jakaś reklamówka.
I co? Jak to Urbański w Milionerach – dzwonimy. 2601… 1,95zł za połączenie z konsultantem, czuję się jakbym dzwonił na jakieś 0-700, pomimo że jeszcze w życiu takiego sepukku nie popełniłem. Ok, kopanie w menu, jak zwykle – wieczne czekanie na konsultanta, ktoś odebrał! Super, wreszcie będzie spokój ze śmieciami na moim telefonie.
Dowiedziałem się, że mam wysłać jakiś SMS na numer bodajże 800 o treści sprzeciw i wszystko miało być ok. No to co, wysłałem. Mija kilka dni, ZNOWU promocja…
Jeśli w tym momencie pomyliłem kolejność któregoś z wydarzeń, wybaczcie. Pretensję będę miał wyłącznie do swojej pamięci, która przestała już zwracać uwagę na to, kto daje jej kopa w cztery litery jeśli chodzi o operatorów GSM.
Nauczony doświadczeniami z Orange, dzwonię kolejny raz. Do trzech razy sztuka, jak to lokalni szamani mawiają.
„skłamałabym…”
No, wystawione zgłoszenie do działu technicznego, wszystko ma być sprawdzone. Znowu mija chwila czasu, dostaję spam z jakiegoś numeru 7xxx o promocji, którą organizuje Plus (na końcu wiadomości widniał podpis www.plus.pl). Miarka zaczynała się przebierać…
Znowu telefon do BOK, tym razem już nie jestem taki spokojny jak do tej pory (a moją cierpliwość ciężko wyczerpać, zdarza się niezmiernie rzadko), odbiera tzw. konsultant. I czego się dowiedziałem? Że Plus nie organizuje promocji z tego numeru, ba – że w ogóle nie organizował w tamtej chwili żadnych konkursów. Musiałem trafić na jakiegoś idiotę, bo normalne słownictwo do niego nie docierało. Jego nazwisko sobie zanotowałem, przydało się później, ale nie wyprzedzajmy faktów.
Z tej racji, że była już dość późna pora, następne starcie zostawiłem sobie na kolejny dzień.
W Internecie nietrudno jest wykopać wykaz firm odpowiedzialnych za dane numery „Premium SMS”. Odnalazłszy nazwę firmy „FM Solutions” uzyskałem numer kontaktowy i zadzwoniłem. Ktoś odebrał, jest sukces, ale przekazał słuchawkę koleżance odpowiedzialnej za ten numer.
Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że to jednak Plus jest odpowiedzialny za dobór adresatów oraz za samą wysyłkę. Szok. Zostałem poinstruowany jak małe dziecko, gdzie znaleźć informacje o tym konkursie w serwisie operatora. I faktycznie – wszystko było czarno na białym, niestety – nie mam porobionych zrzutów, a konkurs został już zakończony.
Chwilowa konsternacja – byłem zupełnie zaskoczony tym, co usłyszałem od pracownika FM Solutions. Tylko co dalej?
brak słów?
Kolejny telefon do BOK (ekhm, już czwarty, czy piąty?) – konsultant coś sprawdza, pyta, upewnia się, czy zobiłem już wszystko co mogłem. A i dowiedziałem się, co z moim zgłoszeniem, które wystawił wsześniejszy konsultant. Wg działu technicznego wszystko było OK. Sęk w tym, że teoria ma się nijak do rzeczywistości.
Na domiar złego, zacząłem odnosić wrażenie, jakby Plus jeszcze nachalniej wysyłał reklamówki na mój numer. Chyba nie ma dnia, w którym nie przyjdzie jakieś badziewie. W 90% przypadków jest to informacja o usługach, z których obecnie korzystam (!) albo celowo wyłączyłem. O promocjach już nie wspomnę…
Postanowiłem złożyć reklamację, bo to jest jawne nabijanie w butelkę – raz – niezamówiona informacja handlowa, dwa – bezczelne kłamstwa konsultanta. Wysłałem „parę” słów na e-mail działu reklamowego. Oczywiście – jak się nietrudno domyślić – zostałem olany i mail pewnie wylądował w śmietniku. Przecież ja nie dam im w ten sposób zarobić!
Ostatni mój telefon do BOK miał miejsce chyba jakieś 2-3 tygodnie temu, wtedy złożyłem już reklamację wg drogi, którą przedstawił mi konsultant. Przyznam, że zrobiło mi się go trochę szkoda, gdy przedyktowałem mu treść maila, o którym wspomniałem kilka zdań wcześniej. Nie mogę tylko jednego zrozumieć – z nim sie dało porozmawiać jak z człowiekiem, chyba jeden jedyny taki.
Zgodnie z regulaminem, operator ma na rozpatrzenie czas 30 dni. Po dwóch tygodniach powinno przyjść potwierdzenie, iż reklamacja została przyjęta/odrzucona, a w przypadku jego braku – zakłada się, że została przyjęta (o ile pamiętam). Czytałem te regulaminy po kilka razy i kolejnego już mi się naprawdę nie chce.
co dalej?
Nie myślałem, że takie prymitywne metody postępowania z klientami są nadal na porządku dziennym. Ba, myślałem że szczytem szczytów jest polityka Orange, ale okazało się, że może być jeszcze gorzej.
Tak mnie zastanawia, czy tak bardzo boją się wypuścić odbiorcę spamu, czy co? Oby się skończyło na tej reklamacji, choć wcale mnie nie zdziwi, jeśli sobie wrzucą ją do śmietnika.
Wtedy zostaje już tylko UOKiK i UKE…
Niestety z nimi nie można negocjować czy rozmawiać. Trzeba grozić skargą w odpowiednim urzędzie (wtedy podwijają ogon i wieją) lub po prostu blokować spam odpowiednimi aplikacjami.