Nostalgia…
Ech, zaczynają mi się przypominać wakacje. Budzi się we dawna skłonność do filozofii, której tak mi brakuje w roku szkolnym. Ale czego weń jest uśpiona?
Tego, to ja nie wiem. Może dlatego, że trzeba wcześniej chodzić spać po to, aby wstać z rana na autobus? Kiedyś można było sobie pospać. A teraz? Pobudka godzinę wcześniej. Czy narzekam? Nie. Dlaczego? Cóż, trzeba iść do przodu, rozwijać się. Ile można siedzieć w gimnazjum? ;P. Czy żałuję, że poszedłem do „Jedynki”, a nie do szczebrzeszyńskiego ogólniaka? Nie… Ktoś mi może zarzucić, że niepotrzebnie tłukę się tyle kilometrów codziennie, skoro mam szkołę na miejscu. Nie do końca. Tutaj życie toczy się swoim własnym torem, czas wolniej płynie. Nie licząc jakichś sporadycznych wpadek oczywiście. Większość ludzi zna się z twarzy, można bez problemu przejść z jednego krańca miasta na drugi piechotą w pół godziny. Przed nami wybory na burmistrza; ktoś rozwalił szczebrzeszyn.info. Szczerze mówiąc, to ostatnio zaczęła mi kompletnie wisieć cała ta polityka… Wszyscy kłócą się o stołki. Męczy mnie to wszystko, szkoda nerwów. Sejm, to jest teraz totalny bajzel. Przyjdzie sobie, posiedzi parę godzin i wyjdzie. Oczywiście nie za darmo. Za pieniądze podatników rzecz jasna. Wiem, latam pomiędzy różnymi wątkami. Raz na jakiś czas zdarzy mi się obejrzeć jakiś program informacyjny w telewizji. Co widzę? Jak PO-PiS skacze sobie do gardeł. Nie ma już na kogo głosować. Ci, którzy chcą coś dobrego dla kraju zrobić są przygłuszani przez resztę. Tylko coś mi nie przychodzi do głowy dlaczego. Podejrzewam jednak, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Summa summarum, to teraz wszystko wokół niej się kręci. A gdzie pamięć o drugim człowieku, honor; w jakiej zakłamanej epoce przyszło nam żyć? Niedawno była afera wokół tzw. ptasiej grypy. Porobiło się halo, ludziom wodę z mózgu, a jak się skończyło? No właśnie, jak? Wszystko ucichło, bo ludzie w końcu zmądrzeli… Ciekawe, co teraz wymyślą, żeby media miały z czego zrobić sensację. I jak tu oglądać TV? Livio miał rację – telewizja ogłupia, kaleczy zasób słownictwa. Pal licho programy informacyjne. Filmów dobrych też już nie ma. Zdjęto „Czeterch pancernych i psa” oraz „Stawkę większą niż życie”. Dlaczego? Bo kombatanci się czepiali. Nieliczne z filmów, które można oglądać setki razy i za każdym razem z ciekawością. Co nam pozostało? Brazylijskie tasiemce i powtórki. Muszę przyznać, że jest gorzej, niż na wakacjach, gdy nic nowego z telewizyjną kinematografią się nie dzieje. TV ogłupia, radio też. W moim regionie panuje istna propaganda i dyktatura „Eski”. Ile to razy ktoś się zapyta „masz to, co w Esce”? Utwory, które są znane od kilku dobrych miesięcy wchodzą ze znacznym opóźnieniem na listę radia. Na dodatek, są puszczane bez umiaru – odnoszę wrażenie, że w sposób zapętlony. Do tego te idiotyczne czasem gadki prezenterów. Tylko nie potrafię pojąć dlaczego ludzie to kupują…
A wracając do kwestii szkoły: jestem jednak zadowolony. Wszyscy są raczej przyjaźnie albo neutralnie nastawieni do innych. Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Każdy robi to, co ma zrobić i wychodzi. W każdym razie, mam w tym jeden cel – przyzwoicie zdać maturę, pójść na studia. Zależałoby mi jeszcze na paru certyfikatach, zwłaszcza na Zend Certified Engineer. Cóż, pomarzyć można, ale zainteresować się trzeba – w końcu ten papierek, to nie jest takie byle co. Ale tak, czy inaczej – już chyba pozostanę przy swojej obecnej pasji – projektowaniu stron www. Gdy tak spojrzę w przeszłość, to nie mogę wprost uwierzyć, że musiało upłynąć tyle lat, żeby odnaleźć to, do czego ma się powołanie. Co z tego, że padło na informatykę? To wynikło na samym początku. Problem zaczął się w momencie, gdy trzeba było wybrać, w co dalej brnąć – wszak nie da się całej tej dziedziny ogarnąć. Jest to po prostu niemożliwe. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by mieć podstawy w każdej poddziedzinie. Wystarczy jedynie znaleźć tą, w której się czuje najlepiej, a reszta sama przychodzi – potem pozostaje tylko praca, praca i jeszcze raz praca. I nie mam tu bynajmniej na myśli pracy w sensie utrzymywania się. Chodzi mi o pracę nad samym sobą, sposobem myślenia i kompetencjami. IMHO to jest cała recepta. Po jakimś czasie dochodzi się do takiej wprawy, aby w ciągu kilkunastu sekund przeanalizować schemat jakiegoś algorytmu, czy napisać algorytm „z palca” albo jak kto woli – a’vista. Jest to doskonały dowód na to, że się osiągneło, a raczej osiąga to, do czego ma się powołanie.
Hehe, rozpisałem się
Napisałbym na pewno coś jeszcze, ale popatrz na godzinę wpisu.
Pieknie napisane :P.