Miniony tydzień
Ostatnio mało piszę, wiem. Ale co na to poradzić, skoro wolnego czasu ostatnio jak na lekarstwo? Rozpocząłem sobie pracę nad parserem formularzy (a jak! Oczywiście, że Vexerian :D), ale dopiero teraz mam chwilkę, żeby z nim cokolwiek zrobić. Przez miniony tydzień ciut się wydarzyło, np. sprawdziany wpisały się w stały plan dnia. Dobrze, że człowiek wkręcił się już w rytm tej szkoły, bo początkowo niewiadomo było o co chodzi.
A’propos szkoły – dzisiaj wychowawczyni zrobiła nam ankietę i było w niej jedno pytanie: „Co byś zmienił(a) w szkole?”. Gdzieś palnąłem, aby zrobiono coś ze schodami. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię o co chodzi. Mianowicie, „Jedynka” jest zbudowane na planie kwadratu, dzieli budynek z CKU. Z jednego krańca na drugi można przejść tylko przez „przedsionek”, który łączy hol ze słynnymi schodami. I tu zaczyna sie problem – w godzinach szczytu (czytaj: na każdej przerwie) ruch jest gigantyczny (wszak w szkole uczy się ~1000 osób) i nie sposób przecisnąć się na drugą stronę, o skręceniu na schody nie wspomnę. Do tego drzwi mają klamry, które w ścisku przyczepiają się do ubrań czy plecaka. Na pierwszych godzinach wychowawczych dostaliśmy zalecenie, aby poruszać się prawą stroną, co jest IMHO oczywiste. Pomimo to, ścisk, tłok i korki są dalej. Nie w tym problem, że ktoś pójdzie lewą stroną, bo zaraz jest naprostowywany. Problem zaczyna się, gdy z przeciwległego „pasa” skręca ktoś na schody. Wtedy przejście jest kompletnie zablokowane i pójście do sklepu oddalonego dosłownie 20m od szkoły w czasie długiej, dwudziestominutowej przerwy bez spóźnienia (sic!) graniczy z cudem… Swego czasu były wyboru do SU i debata, na którą miały przyjść delegacje klasowe, ale że trafem mieliśmy tam lekcje, to udało się w „pogadance” uczestniczyć. Owszem, kiełbasa wyborcza, gadka-szmatka i doszło w końcu do pytań wyborców. Padały czasem pytania rozśmieszające, ale coś mnie tknęło, żeby zadać pytanie o wspomniany przeze mnie problem schodów. Początkowo nie chciało mi się wstawać, by je zadać, ale że sugestie osób dookoła były „intensywne”, to byłem do wygłoszenia krótkiej mowy zmuszony. Potem wszyscy się rozbudzili, któryś z belfrów (niestety, nie znam) „dobre pytanie”. Kandydatów było sześcioro, ale tylko dwie przedstawicielki płci pięknej udzieliły mi odpowiedzi na nurtujące całą społeczność pytanie. Była propozycja wprowadzenia sygnalizacji świetlnej albo ronda (:D), ale kandydaci chyba wymigiwali się od odpowiedzi. Moje pytanie padło jako ostatnie, debata skończyła się, a nasz problem nie został na razie rozwiązany.
Odbyły się również w naszej sekcji egzaminy na wyższe stopnie. Dostałem propozycję zdawania, to skorzystałem. Dziwnym trafem zapamiętałem nazwy rzutów. Przypominają mi się teraz początki moich treningów… Pamiętam nawet datę pierwszego: 2. października 2004. Huh, jaki wtedy obolały wracałem. Zakwasy jak nie wiem co, przez pierwszych parę treningów. Później mięśnie już się przyzwyczaiły i zaczęła się mozolna nauka podstawowych technik. Jest to chyba najgorszy okres w całej drodze, bo trzeba walczyć z samym sobą, a to dlatego, że często się po prostu nie chciało. Po całym ciężkim dniu jeszcze trening. Ale z czasem minęło i teraz, to czysta przyjemność Fakt, czasem zabolało, i to porządnie (m.in. kontuzje), ale trzeba mieć dowody na to, że się żyje.
Z zakwasami na początku nie przesadziłem, bo jeśli porównać WF z treningami, to żeby zrównać wysiłek trzeba podliczyć mniej więcej tak: 4xWF = lekki trening. Dopóki będę mógł, to będę chodził ;]
Dwa i pół miecha szkoły, 25% całego roku. Pobudki po szóstej, zatłoczone autobusy i powrót w pół do piątej po południu. Z rana jest kiepsko, bo w „Ogórku” (nie wiem, czy użyłem poprawnej nazwy; chodzi o te zaokrąglane Autosany) jest masa ludzi i nie sposób sobie usiąść. Za to popołudniem jest już lepiej, można sobie posiedzieć. Na domiar złego, Słońce zachodzi już dosyć wcześnie i nietrudno jest zasnąć… Śpiąca większość pasażerów nie jest niczym szczególnym i wpisała się w scenariusz dnia codziennego.
Wpis nostalgiczny (bo taki miał być), długi (bo dawno pisałem), skoro to czytasz, to dobrze (widać, że Ci się nudzi ;P).
Do tego oczy mnie bolą jak to czytam, ze zmęczenia, ale przeczytałem.
23:15, a ja jeszcze prysznica nie wziałem… Nuuuda!